Spotkanie rozpoczęliśmy nie najlepiej i przez większość seta musieliśmy gonić rywala. W drugiej partii gra była już o wiele bardziej wyrównana, a końcówka, choć zakończona na korzyść Chełma bardzo zacięta. Od połowy trzeciej partii to my zdecydowanie wiedliśmy prym, jednak w ostatniej odsłonie musieliśmy uznać wyższość rywala i pożegnać się ze zwycięstwem w całym pojedynku.
Mecz lepiej rozpoczęli goście 3:1. Nasi zawodnicy starali się odrobić straty, tak jak po skutecznym ataku Juana Gabriela Barrery 4:5, jednak przeciwnik nie miał zamiaru oddać łatwo punktów. Mimo zawziętości, nie mogliśmy poradzić sobie z dobrze
funkcjonującą kontrą gości. Mieliśmy problemy z obroną ataków, jak i niekiedy odbiorem zagrywki. To skutkowało coraz wyższym prowadzeniem chełmian 12:9. Pojedyncze akcje, które wychodziły naszym zawodnikom (np. as serwisowy Macieja Krysiaka przy stanie
15:19) nie wystarczały, aby wybić z rytmu przyjezdnych. Udało nam się odrobić kilka strat, ale ostatecznie premierowa odsłona zakończyła się autową zagrywką Adama Miniaka 21:25.
Od początku drugiego seta walka była wyrównana 2:2, 3:3. Przez długi czas żadna z drużyn nie mogła wyjść na choćby dwupunktowe
prowadzenie. Udało się to dopiero gościom po ataku z prawego skrzydła w wykonaniu Jędrzeja Goss 9:7, jednak przewaga została szybko zniwelowana i po ataku Juana Gabriela Barrery był kolejny remis 10:10. Wszystko wskazywało na to, że w tej partii nie będzie zdecydowanego zwycięzcy. Ekipy grały praktycznie punkt za punkt. Po kontrze Tomasza Polczyka wyrównaliśmy stan partii na 19:19, a chwilę później swój atak przestrzelił Jędrzej Goss 20:20. Zdawało się, że ten horror się nie skończy i drużyny będą grały punkt za punkt w nieskończoność. Ostatnia akcja w secie należała do chełmian, którzy po długiej grze na przewagi i po błędzie gospodarzy wygrali 33:31.
Również kolejna odsłona rozpoczęła się od wyrównanej walki 3:3. Po obu stronach widoczne było efektowne ataki i obrony i podobnie jak w poprzednim secie, nikt nie mógł wypracować większej przewagi. Po ataku Juana Gabriela Barrery na tablicy pojawił się wynik 7:7. Po chwilowej przerwie nasi zawodnicy nabrali wiatru w żagle i dzięki skuteczności na siatce wyszli na prowadzenie 12:9, a chwilę później po ataku ze środka Jędrzeja Kaźmierczaka i błędzie Jay Blankenau mieliśmy już pięć “oczek” zapasu 14:9. Przeciwnik miał problem ze
znalezieniem recepty na naszą grę, a my robiliśmy z tego użytek. Dodatkowo, pomagały nam błędy, których rywal nie mógł się ustrzec. Dwa surowe ataki w ich wykonaniu przybliżyły nas do wygranej w secie 23:11, a Juan Gabriel Barrera atakiem blok-aut zakończył zadanie 25:12.
Początek czwartej partii to znów gra punkt za punkt, która szybko zamieniła się w przewagę jednej z drużyn. Skuteczne zagrywki Łukasza Łapszyńskiego i blok Łukasza Swodczyka dały przyjezdnym zapas punktowy 6:3, a naszym zawodnikom trudno było przechylić szalę na swoją korzyść. Po kolejnej skutecznej zagrywce chełmian 10:6, trener bydgoszczan poprosił o czas. Na niewiele się to jednak zdało, bowiem po wznowieniu gry goście kontynuowali swoją dobrą passę. Dodatkowe plusy dawały im nasze błędy, tak jak po zepsutej kontrze Juana Gabriela Barrery 9:13. Na nic zdawały się pojedyncze skuteczne akcje w naszych szeregach. Chełmianie byli przygotowani praktycznie
na wszystko i po każdym straconym punkcie dodawali do swojej puli kolejne zdobyte. Atak z prawego skrzydła Jędrzeja Goss dał im prowadzenie 19:13. Końcówka spotkania także należała do przyjezdnych, którzy bez większych problemów zapisywali na swoim koncie kolejne “oczka” 25:18.
BKS Visła Proline Bydgoszcz - ChKS Chełm 1:3 (21:25,
31:33, 25:12, 18:25)
BKS Visła Proline Bydgoszcz: Krysiak, Barrera,
Polczyk, Miniak, Kaźmierczak, Jacznik, Malinowski (libero) oraz Dzierżyński
(libero), Kacperkiewicz, Szarek, Bień, Rymarski
ChKS Chełm: Marcyniak, Rusin, Swodczyk, Goss,
Łapszyński, Blankenau, Fijałek (libero) oraz Gonciarz, Olszewski, Piotrowski,
Rakowski
MVP: Jay Blankenau
Przygotowała:
Agnieszka Piasecka